16 lipca 2015

Striptiz i inne koleje losu: "Cztery sekundy do stracenia" K.A. Tucker


Striptiz nigdy nie był jeszcze tak gorący! Szef klubu nigdy jeszcze tak nie kusił. Historia zwykłej nastolatki nigdy jeszcze nie gwarantowała takiej palety emocji. Nielegalny biznes jeszcze nie łączył ludzi w taki sposób jak tutaj. Mówiąc krótko - K.A. Tucker przeszła samą siebie.

~ * ~


Tytuł: Cztery sekundy do stracenia
Tytuł oryginalny: Four Seconds To Lose
Autor: K.A. Tucker
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 
marzec
 2015
Liczba stron: 556
Cena: 39,9 zł 
Natalia - ocena: 9.5/10

Każdy ma autorów, po których sięga, gdy potrzebuje dobrej lektury. W moim zestawieniu znajduje się m.in. K.A. Tucker, autorka „Dziesięciu płytkich oddechów”. Od premiery drugiego tomu wyczekiwałam kolejnego, mając nadzieję na równie wciągającą lekturę. I nie zawiodłam się. „Cztery sekundy do stracenia” to istny majstersztyk. Odważę się nawet stwierdzić, że trzecia część wyszła autorce lepiej niż poprzednie.

Cain prowadzi klub ze striptizem o dźwięcznej nazwie "Penny", która upamiętnia tragicznie straconą niegdyś miłość. Zatrudnia w nim dziewczyny, które miały trudny start w życiu lub których nie opuszczają problemy, by pomóc im wyjść na prostą. Gdy pewnego dnia w jego progu pojawia się dziewczyna wyglądająca niezwykle podobnie do Penny, Cain nie może uwierzyć własnym oczom. Charlie jednak jest zupełnie inną osobą i desperacko potrzebuje pracy w tym właśnie klubie. Inaczej będzie zmuszona zgłosić się do konkurenta, który rozmowę kwalifikacyjną prowadzi w praktyce (wymagającej znacznie więcej niż rozbierania). Cain postanawia dać dziewczynie szansę i odkryć, co stało się w jej przeszłości i kim w ogóle jest Charlie. A tego dziewczyna bardzo nie chce zdradzić.

Zacznę od tego, że tytuł "Cztery sekundy do stracenia" ma dla mnie symboliczne znaczenie. Podczas lektury zazwyczaj tylko tyle wystarczyło, bym kompletnie wsiąknęła w klimat nowej sceny, niezależnie od jej typu - czy to romantyczna schadzka, czy chwila pełna napięcia i przerażenia, czy też rozmowy telefoniczne z ojczymem. Raz siedziałam z uśmiechem na pół twarzy, następnie czytałam scenę po raz kolejny z szeroko otwartymi oczami, by w końcu niemal rwać sobie włosy z głowy, by wymyślić, jak ja bym się zachowała na miejscu Charlie i co bym zrobiła, aby tylko sprobować się uratować.

Oj tak, historia nie stroni od dramatu. Nie znaczy jednak, że nie znajdziecie w niej nic innego. Są sceny iście thrillerowe, jest gorący romans i niezastąpiona przyjaźń. Autorka ukazała, jak wielką rolę mogą pełnić czyjeś dobre intencje i troska w życiu osoby, dla której los nie okazał się zbyt łaskawy i wciąż nie daje wziąć pełnego oddechu. Poniekąd znalazłam tutaj nawiązania do tytułów dwóch poprzednich tomów. Były oddechy, dodające Charlie odwagi w krytycznych chwilach i były kłamstwa, które zaczęły się od tego jednego...i wywołały lawinę. Nie wiem, czy zabieg był celowy, ale wyszedł świetnie.

Nie zapomnijmy o bohaterach. Charlie skradła moje serce. Mimo wszystkiego, co ją spotkało w życiu, dalej walczyła i próbowała uciec z piekła, do którego ją wtrącono. Pozostawała silna i zamierzała dopiąć swego. Korzystała z tego, czego nauczyła się przez lata. K.A. Tucker stworzyła po prostu mądrą bohaterkę, uczącą się na błędach, daleką od naiwności i banału
To samo można powiedzieć o Cainie. Również wyciągał wnioski z wydarzeń z przeszłości. Prowadząc klub ze striprizem, miał w tym konkretny cel - ocalenie pracownic. Każda oznajmująca, że znalazła inną, bardziej godną pracę była jego prywatnym sukcesem, gdyż udało mu się wyprowadzić dziewczynę spod swoich skrzydeł na świat. Nie poddawał się w tym, co robił i nie zawodził przyjaciół.
Nie mogę też nic a nic odjąć postaciom drugoplanowym, chociaż żałuję, że nie dostaliśmy nieco więcej detektywa. W sumie to za niego odjęłam te pół punkta z dziesiątki.

Okładka jest przepiękna, czego chyba nie muszę Wam mówić. Cała seria K.A. Tucker jest po prostu przecudownie wydana. Niczego nie skrytykuję też w warstwie językowej. Trzeci tom czyta się płynnie i lekko, co niewątpliwie jest zasługą nie tylko wciągającej fabuły, ale również wyrobionego warsztatu pisarskiego.

Polecam "Cztery  sekundy do stracenia" każdemu - dosłownie każdemu - kto lubi romanse w stylu New Adult i ze (sporą) dozą dramatu. Moim zdaniem zdecydowanie warto poświęcić tej książce nawet  nie cztery sekundy, a cały dzień, by sprawdzić, jak niesamowicie wciąga i że warta jest każdej poświęconej minuty i każdej wydanej złotówki.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Filia!