Tytuł: Zła krew
Tytuł oryginalny: Half Bad
Autor: Sally Green
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: wrzesień 2014
ISBN: 9788328014060
Liczba stron: 400
Cena: 39,99 zł
Martyna - moja ocena: 7,5/10
Fantastyka nie jest gatunkiem, po który ostatnio sięgam, a czarownicy i czarodzieje nigdy nie należeli do grona moich ulubieńców. "Zła krew" to książka, która zawiera oba te elementy i mogłoby się wydawać, że nie ma siły, by przypadła mi ona do gustu, ale stało się inaczej, gdyż powieść ta posiada walory, które całkowicie do mnie przemówiły.
Współczesna Anglia podzielona jest na trzy grupy - ludzi zwanych amagami, czarodziejki i czarodziejów nazywanych białymi oraz czarnych, czyli czarowników i czarownice. Natan nie należy jednak do żadnej z tych grup, ponieważ jest półkodem, co oznacza, że jest i biały i czarny. Jego ojciec, Marcus, jest potężnym czarownikiem, ściganym przez Radę Białej Magii, przez co chłopak zostaje narażony na wielkie niebezpieczeństwo. Biała Rada zrobi bowiem wszystko, by dostać się do Marcusa, a sam Nathan przejdzie przez piekło by odnaleźć ojca i otrzymać od niego trzy dary, bez których czeka go śmierć.
Bardzo ciężko jest mi ustosunkować się do tej powieści. Z jednej strony całkowicie mnie porwała, z drugiej jednak czegoś mi w niej brakowało. Długo zastanawiałam się nad tym, co było tym brakującym ogniwem i doszłam do wniosku, że najprawdopodobniej chodzi o bohaterów. Historia opisana w książce, opiera się na głównym bohaterze i w zasadzie tylko wokół niego coś się dzieje. Nie ma tu postaci drugoplanowych, a właściwie są, ale ani odrobinę nie przyciągnęły mojej uwagi. Nie wiem, czy byłabym w stanie wymienić chociażby ich imiona.
Faktem jest, że "Złą krew" czyta się bardzo szybko i nie ma się ochoty jej odłożyć. Kiedy jednak na głowę spadła mi cała masa obowiązków i zostałam zmuszona do odłożenia książki w czasie, nie czułam dyskomfortu związanego z niedoczytaniem pewnych wątków. Często zdarza mi się, że nie jestem w stanie normalnie funkcjonować, bo nie doczytałam rozdziału danej książki. W przypadku ten pozycji nic takiego nie miało miejsca. Powieść czyta się z zainteresowaniem, ale kiedy przychodzi nam ją odłożyć, zapominamy o niej na kilka dni.
Choć znalazłam kilka mankamentów, podobała mi się fabuła i sposób w jaki autorka przebrnęła przez tę historię. Początek był lekko nużący, ponieważ znajdowało się w nim zbyt wiele przydługich opisów. Zmiana nastąpiła jednak stosunkowo szybko i z kolejnymi rozdziałami było znacznie ciekawiej. Fabuła opiera się na Nathanie i jego poszukiwaniach ojca. Przez większą część czasu chłopiec jest zniewolony, narażony na wiele krzywd i poniżeń. Właściwie cała ta książka ukazuje nam Nathana jako kozła ofiarnego, przynętę, nieszczęśnika. Nie przepadam za opowieściami, w których główna postać występuje w roli utrapieńca, ale w przypadku tej książki nie przeszkadzało mi to, gdyż zarys fabularny był taki, że nie można było obejść się bez tego elementu.
Dużym plusem "Złej krwi" jest okładka i barwny język powieści. Autorka wprowadziła różne elementy fantastyczne i wyszło jej to całkiem zgrabnie. Całość czyta się leciutko, treść nie należy do męczących i łatwo się ją przyswaja, ale największą zaletą jest dla mnie to, że mimo wielu fantastycznych wstawek, nie ma opcji, by pogubić się w tym wszystkim. Fantastyka jest dość specyficznym gatunkiem i zazwyczaj ciężko jest ogarnąć pomysły autora od razu. Tutaj nie było z tym problemu i całość była w pełni zrozumiała już od pierwszych stron.
"Zła krew" to całkiem smaczny kawałek fantastyki. To miła odmiana i w moim odczuciu coś nowego, świeżego na rynku. Nawet jeśli książka nie zachwyca, spodoba się wielu z was. Żałuję, że koniec końców nie odczytałam z tej pozycji żadnych głębszych morałów, ale jeżeli szukacie po prostu czegoś godnego uwagi, relaksującego, to ta książka będzie idealna.
Jak zwykle dziękuję!