Tytuł: Zamknięte drzwi
Autor: Zofia Wójcik
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: czerwiec 2014
ISBN: 9788379422104
Liczba stron: 168
Cena: 24zł
Martyna - moja ocena: 5/10
Ciężko jest żyć, kiedy nie ma się wsparcia ludzi, którzy powinni bezgranicznie nas kochać. Choć mówi się, że z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach, to właśnie oni powinni stać za nami murem w każdej sytuacji. Co zrobić, jeśli jest całkowicie odwrotnie?
Natalia urodziła się jako niechciane dziecko i tak też była traktowana przez całe swoje życie. Nigdy nie usłyszała od matki dobrego słowa, siostra była dla niej niczym kłoda, bez końca rzucana pod nogi, nawet brat nie potrafił okazywać wobec niej szacunku. Jedyną osobą, która wykruszyła się z tego schematu był dla niej ojciec. Kiedy jednak odszedł, Natalia musiała walczyć ze swoimi oprawcami w pojedynkę.
"Zamknięte drzwi" to książka niezwykle przygnębiająca. To powieść, która ma w sobie tak wiele mroku, że aż ciężko w to uwierzyć.
Bohaterkę poznajemy w momencie, kiedy spotyka ona swoją przyjaciółkę z dawnych lat i wraca wspomnieniami do przeszłości. Wtedy zaczyna się istne piekło. Natalia opisuje bowiem wydarzenia, które miały miejsce za czasów jej młodości. Ukazane są tutaj etapy jej życia, z których każdy kolejny wydaje się być gorszy od poprzedniego.
Historia przedstawiona w tej książce to jedno, długie pasmo rozczarowań. Kobieta nigdy nie zaznała matczynej miłości, czy siostrzanego wsparcia. Przez kilkadziesiąt pierwszych stron jedyne, co byłam w stanie czuć względem bohaterki było szczere współczucie. Z biegiem stron jednak zaczęłam odczuwać irytację, gdyż cała ta opowieść zaczęła być mocno wyolbrzymiona. Nie zrozumcie mnie źle - wiem, że ludzie przechodzą przez najróżniejsze tragedie, a ich relacje z rodziną mogą być naprawdę karygodne. Wydaje mi się jednak, że niemożliwym jest, by na jedną osobę spadło AŻ TYLE nieszczęścia. Odnoszę wrażenie, że jest to dość nieprawdopodobne.
Oprócz mojego braku wiary w tę opowieść, strasznie drażniła mnie też postawa Natalii. Wszystko przez to, że choć doświadczyła ona tak wielu rozczarowań i poniżenia ze strony rodziny, cały czas do niej wracała. Nie potrafię zrozumieć dlaczego i w jakim celu. Przez 3/4 książki mogłam myśleć tylko o tym, że ja w takiej sytuacji uciekłabym gdzie pieprz rośnie przed tak jawną niechęcią, brakiem akceptacji i przemocą zarówno fizyczną, jak i psychiczną. Bohaterka natomiast po każdym kroku do przodu, robiła pięć w tył, tym samym wracając do punktu wyjścia, a czasem nawet do miejsca jeszcze straszniejszego.
Jeśli jest to książka o krzywdach, obłudzie, zakłamaniu i odizolowaniu, to po co autorka przez cały czas rzucała tę postać w to samo piekło, z którego dopiero wyszła? Nie rozumiem tego kompletnie i w mojej opinii właśnie to było najsłabszym elementem tej książki.
Podczas czytania, nieustannie oczekiwałam jakiegoś nagłego zwrotu akcji, promyczka nadziei przebijającego się przez ciemne chmury. I tak przechodząc przez kolejne etapy, non stop myślałam: "to teraz", "to ten moment", "no tym razem to już na pewno będzie zmiana na lepsze", ale nieee, burzowe chmury nadal wisiały nad głową bohaterki i strasznie mnie to wymęczyło.
Powieść ta ma klika zalet - jest napisana w dobry sposób, potrafi wciągnąć w swe sidła i rozbudzić w czytelniku zainteresowanie. Na tym jednak kończą się plusy. Za dużo było mroku, za wiele krzywd, zbyt przygnębiająco. Ja, osoba, która lubi smutne, prawdziwe historie, byłam naprawdę przytłoczona ogromem nieszczęścia i to w ten najbardziej negatywny sposób. Fajnie było wczuć się w rolę ofiary, prześladowanej przez własną rodzinę. Pozwoliło mi to doznać czegoś nowego, stanąć w roli szykanowanej dziewczynki narażonej na gniew swych katów. Było to doświadczenie ciekawe lecz tylko przez pewien czas. Później zaczęło mnie to po prostu męczyć. Wnioski wyciągnięte, Morał jasny, jednak nie była to zbyt przyjemna lekcja i z pewnością więcej nie zechcę jej powtórzyć. A szkoda, bo można było stworzyć z tej historii całkiem dobrą powieść.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa: